Cztery pory roku, czyli „Idealny czas na smuteczek” Nanae Aoyamy

Adam Horowski Adam Horowski
15.05.2024

Nie wiem, czy to przypadek, czy celowe działanie wydawcy, ale premiera „Idealnego czasu na smuteczek” Nanae Aoyamy, uznanej i nagradzanej japońskiej pisarki, zbiega się z premierą najnowszego filmu Wima Wendersa „Perfect Days” – oba utwory łączy miejsce akcji, Tokio, pozytywno-refleksyjny wydźwięk oraz całkowite porzucenie głośnej, wielkiej narracji na rzecz przyglądania się pozornie nic nieznaczącym okruchom życia.

Cztery pory roku, czyli „Idealny czas na smuteczek” Nanae Aoyamy materiały wydawcy

Główna bohaterka „Idealnego czasu na smuteczek”, Chizu Mita, różni się jednak od bohatera filmu Wendersa – uśmiechniętego czyściciela toalet, który zebrał już co nieco życiowych doświadczeń. Imię Chizu składa się z członu chi oznaczającego mądrość oraz członu su oznaczającego długie życie – całość zapowiada długie życie osiągnięte dzięki własnej mądrości. Kłopot Chizu polega na tym, że ma dopiero 20 lat, właśnie wyprowadziła się od matki, zamieszkała z daleką krewną, siedemdziesięcioletnią staruszką Ginko Ogino, i nie posiadła absolutnie żadnej życiowej mądrości. I nie bardzo wie, jak się zabrać za jej zdobywanie. Momentami można wręcz sądzić, że wcale nic zdobywać nie chce.

Wiosna

Czasami bardzo zazdroszczę ludziom jadącym pociągiem. Że mają gdzieś jakieś sprawy, dla których jadą. Ja nie mam dokąd pojechać, oprócz Sasazuki.

Kan Nozaki w interesującym posłowiu celnie zauważył, że w stylu Nanae Aoyamy jest pewien dysonans, swego rodzaju niekonsekwencja. Z jednej strony narracja prowadzona jest pierwszoosobowo, co bardzo nas, czytelników, do głównej bohaterki zbliża. Zresztą któż nie utknął nigdy w martwym punkcie, w sytuacji, w której nie wiedział, co uczynić ze swoim życiem, niech pierwszy rzuci kamieniem. Dodatkowo Chizu jest typem introwertyczki, obserwatorki, kolekcjonerki małych rzeczy, więc hej, to przecież o nas! – mógłby zakrzyknąć niejeden miłośnik czy miłośniczka książek („Chciałam już stamtąd wyjść. Wypić w samotności kakao gdzieś w ciepłym miejscu”).

Z drugiej strony nie można nazwać Chizu osobą sympatyczną ani nawet charakterną czy w jakikolwiek inny sposób dającą się jednoznacznie lubić. Dziewczyna potrafi się wyżyć na staruszce, bywa złośliwa, ale w pasywno-agresywny, irytujący sposób. Wydaje się nie mieć ambicji ani temperamentu. Dystansuje się od rzeczy i ludzi, nie potrafi rozmawiać o uczuciach, chociaż być może to kwestia mniej indywidualna, a bardziej związana z funkcjonowaniem japońskiego społeczeństwa. Na przemian zbliża się do czytelnika i od niego oddala, jakby gdzieś w środku chciała, ale i zarazem bała się wejść z nim w głębszą relację. W przypływie szczerości przyznaje, że boi się bezwzględności świata zewnętrznego, bo wydaje jej się, że stoi w nim na przegranej pozycji.

Lato

Kiedy po kąpieli smarowałam się delikatnym kremem, zaczynałam marzyć, by ktoś jeszcze ten przyjemny zapach powąchał. Takie dnie ciągnęły się jeden za drugim, aż któregoś z nich się zakochałam.

Ważnym elementem powieści Aoyamy jest miejsce akcji. Z domu, w którym zamieszkała Chizu, dość dobrze widać bowiem peron stacji kolejowej, ludzi czekających na pociąg. Bohaterka może więc obserwować innych, oni mogą ją również ujrzeć. Jednak dostać się z peronu do domu nie jest łatwo – główną ścieżkę przecina ogrodzenie, przez które nie sposób się przedostać, a właściwą drogę prowadzącą do domu trudno odnaleźć – kiedy Chizu przybyła tu po raz pierwszy, musiała skorzystać z instrukcji otrzymanej od matki, by dostać się do środka.

Kiedy już w domu przy peronie zamieszkała, stał się on dla niej azylem, do którego mógł dostać się jedynie ktoś przez nią (lub przez panią Ginko) zaproszony i specjalnie pokierowany. Ogrodzenie stanowi więc symboliczną granicę oddzielającą Chizu od świata zewnętrznego, którego dziewczyna tak się przecież boi. Ale to miejsce jest graniczne także z wielu innych powodów – od czasu przyjazdu Chizu styka się tu bowiem młodość ze starością, ale i od dawna już życie ze śmiercią (pani Ginko trzyma zdjęcia swoich dawno zmarłych kotów wyglądające razem jak mały buddyjski ołtarzyk). W pewnym momencie usłyszy jednak, że świat wcale nie dzieli się na wewnętrzny i zewnętrzny – jest tylko jeden świat, w którym ona żyje i który sama sobie organizuje. A skoro tak, to być może nie ma również innych granic, a młodość, starość, życie i śmierć to tylko części jednego i tego samego kontinuum?

Nanae Aoyama

Jesień

Między nami jest duża różnica wieku, ale obie jesteśmy kobietami, patrzyłyśmy więc na siebie wzrokiem, w którym duch rywalizacji mieszał się z poczuciem solidarności.

Choć narratorką powieści jest Chizu, to tak naprawdę główne bohaterki „Idealnego czasu na smuteczek” są dwie. Pani Ginko nie jest zbyt rozmowna, wciąż przygotowuje dziewczynie niedoprawione posiłki, czasem także patrzy na nią stereotypowo (Młodzi lubią curry, prawda?). W zasadzie trudno określić naturę ich relacji – nie stają się przyjaciółkami, z pewnością pani Ginko nie wchodzi też w rolę zastępczej matki czy mentorki dla młodszej i mniej doświadczonej kobiety. Pani Ginko po prostu jest – i okazuje się, że jak na staruszkę wiedzie całkiem ciekawe życie, a Chizu może się mimowolnie dzięki niej czegoś nauczyć.

Strach Chizu przed światem zewnętrznym ujawnia swoje drugie dno, gdy dziewczyna zdaje sobie sprawę, że boi się także tego, co wewnątrz. Boi się mianowicie, że pani Ginko umrze, a ona zostanie w tym domu sama („Ona też kiedyś odejdzie, szepnęłam w duchu i nagle uświadomiłam sobie, że nie chcę, żeby odeszła”).

Zima

Próbuję wejść w nieznane środowisko. Nie jestem ani optymistką, ani pesymistką. Po prostu budzę się i próbuję jakoś przetrwać kolejny dzień.

Jednym z drugoplanowych bohaterów „Idealnego czasu na smuteczek” jest Fujita – porządkowy na stacji, który zajmuje się, brutalnie rzecz ujmując, „upychaniem ludzi w pociągu”. Choć relacja między nim a Chizu jest emocjonalnej natury, to jego funkcja być może symbolizuje to, czego główna bohaterka tak naprawdę boi się najbardziej – właśnie tego upchnięcia, wtłoczenia w ramy dorosłości, stania się częścią większej całości, bezpowrotnego wepchnięcia w strukturę japońskiego społeczeństwa – choć nie zdaje sobie z tego sprawy.

Przestrzeń, na którą składają się dom, w którym mieszkają dziewczyna i pani Ginko, peron stacji, a także wszystko, co pomiędzy nimi, jest przestrzenią pełną metafor, z których wypływają pytania. Czy dziewczyna zaszyje się w swoim azylu, a może komuś z zewnątrz zdradzi, jak dostać się do środka? Może sama wyjdzie z domu i okrążając go, wejdzie na peron? Zostanie upchnięta w pociągu, a może sama do niego wskoczy i po prostu odjedzie?

…i wiosna

Niełatwo pisać o powieści Aoyamy bez spoilerów, bez odwoływania się do kluczowych momentów. Warto więc może wrócić do ambiwalentnego stylu autorki. Mimo że historia została zawarta na nieco ponad 150 stronach (na końcu książki znajduje się też opowiadanie Aoyamy, niezwiązane fabularnie z powieścią), to w pewnym sensie jest ona zaprzeczeniem tego, co kojarzymy z trendami powieściowymi naszego kręgu kulturowego – zamiast dynamiki jest w niej wyciszenie, zamiast wydarzeń impresje, zamiast akcji kontemplacja. Paradoksalnie im bardziej ulotny i metaforyczny charakter opowieści, tym zdania więcej ważą. Im powieść krótsza, tym chcemy poświęcić jej więcej czasu. Na tym właśnie polega wspomniana ambiwalencja. Najlepiej bowiem „Idealny czas na smuteczek” czyta się powoli, uważnie, bo za dialogiem i opisem często czyha coś więcej. A jednocześnie powieść można dobrze opisać słowem „prostota” – proste i niewyszukane są potrawy pani Ginko, proste są lęki i afekty Chizu, prosta i zwyczajna jest czułość, podobnie jak prosty jest seks, proste bywają chwile szczęścia. Nigdy nie ma tylko prostych rozwiązań.

---

Chcesz kupić tę książkę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [7]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Adam Horowski - awatar
Adam Horowski 15.05.2024 12:30
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Krzysztof Gromadzki - awatar
Krzysztof Gromadzki 15.05.2024 12:40
Czytelnik

Być może warto jest dać szansę japońskiej pisarce, ale póki co, jeśli chodzi o "Cztery pory roku", to zdecydowanie wybieram Vivaldiego, Reymonta i Stephena Kinga! 😎 Pozdrawiam! 🤗

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Adam Horowski - awatar
Adam Horowski 15.05.2024 14:15
Redaktor

Nie zapominajmy też o świetnym Ki-duk Kimie! Pozdrawiam również :).

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Krzysztof Gromadzki - awatar
Krzysztof Gromadzki 15.05.2024 14:37
Czytelnik

No i jest jeszcze Knausgård na horyzoncie, chociaż w czterech różnych książkach:  Jesień Zima Wiosna Lato

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Jesień  Zima  Wiosna  Lato
Róża_Bzowa  - awatar
Róża_Bzowa 20.05.2024 00:27
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Oraz także czteroksiąg   Ali Smith Ali Smith  Wiosna  Lato  Jesień  Zima

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Wiosna  Lato  Jesień  Zima
Róża_Bzowa  - awatar
Róża_Bzowa 20.05.2024 00:31
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

@Adam Horowski  u Ki-duk Kima wiosna jest dwukrotnie :)
A pisarce warto dać szansę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Adam Horowski - awatar
Adam Horowski 21.05.2024 17:37
Redaktor

@Róża_Bzowa wiem, że u Ki-duk Kima wiosna jest dwukrotnie, dlatego właśnie w śródtytułach w moim artykule też pojawia się dwukrotnie :P.

To powtórzenie to swoją drogą ładniejsza metafora niż same zamknięte cztery pory roku. Może nasz zachodni indywidualizm podpowiada nam, że po nas już nic, a na Dalekim Wschodzie mają mocniejsze poczucie cykliczności, bycia elementem...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się